Krakowskie Centrum Taekwon-do

Krakowskie Centrum Taekwon-do

Aktualności

MISTRZOSTWA ŚWIATA – BUENOS AIRES 2025

5 października to data, która rozpoczęła naszą wielką, argentyńską przygodę! Po raz drugi w tym roku mieliśmy okazję uczestniczyć w Mistrzostwach Świata w Taekwon-do. Ponieważ nasza dyscyplina podzielona jest na wiele różnych federacji, więc aby udowodnić naszą wartość sportową w dniach 9-12 października wystartowaliśmy w czempionacie organizowanym przez ITF Union.

Te Mistrzostwa odbyły się na drugim końcu świata, bo w stolicy Argentyny – Buenos Aires. Na turniej desygnowana została 5 naszych zawodniczek i zawodników legitymująca się najdłuższym stażem w startach na imprezach wysokiej rangi. Kierownikiem wycieczki, przewodnikiem, pilotem, sekundantem i trenerem był Mikołaj Kotowicz.
Do wyjazdu desygnowani zostali seniorzy: Zofia Zapolska, Szymon Grzebyk, Dariusz Pazdan, Michał Klimek oraz juniorka Stefania Kotowicz. Wszyscy oni wzięli udział w konkurencjach układów formalnych oraz walk czarnych pasów. Łącznie w Mistrzostwach wystartowało 1100 zawodników z 15 państw, w tym głównie z obu Ameryk. KCT było jedyną polską ekipą w tym elitarnym gronie.

Podróż i pierwsze treningi w Argentynie

Całość wyjazdu rozpoczęła się w sobotę 4 października na lotnisku Kraków-Balice, skąd nasi wylecieli do Frankfurtu, aby tam przesiąść się na jumbo-jeta do Sao Paulo, a następnie kolejnym samolotem dotrzeć już w niedzielę do Buenos Aires. Nasza ekipa zainstalowała się w samym centrum stolicy, a następnie w poniedziałek udała się na trening do naszego zaprzyjaźnionego klubu Grupo Escorpio.
Wyjątkowo wcześnie, bo we wtorek udało nam się zarejestrować i zważyć. Dzięki temu w kolejnych dniach nasi fighterzy mogli już bezkarnie podjadać empanadas. W wolnych chwilach jeszcze przez zawodami udało się zwiedzić znaczną część Buenos Aires. Odwiedziliśmy dzielnice Monserat, Puerto Moreno oraz kolorową La Boca, gdzie weszliśmy na stadion legendarnego klubu Boca Juniors – ten sam stadion, na którym profesjonalną karierę piłkarską rozpoczął boski Diego Armando Maradona.

Przebieg zawodów

Czwartek – układy formalne

Czwartek był dla nas pierwszym dniem Mistrzostw Świata. Na pierwszy rzut poszły dziewczyny, które miały rywalizować w konkurencjach układów formalnych. Każda z nich miała kilkudziesięcioosobową konkurencję, wiec wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Zosię zjadł nieco stres i w każdym z dwóch wykonań zrobiła pojedynczy błąd, który kosztował ją brak awansu do kolejnej rundy. Podobnie rzecz się miała ze Stefanią, która zbyt długo zatrzymała się na jednym ruchu, przez co zabrakło jej punktów do zwycięstwa.

Piątek – układy mężczyzn

W piątek do rywalizacji w formach przystąpili nasi panowie. Każdy z nich zaprezentował znakomite wykonania, jednak poziom ich rywali był absolutnie wybitny. Z całej trójki jedynie Darkowi Pazdanowi udało się przejść pierwszą rundę, ale odpadł z zawodów na poziomie ćwierćfinału. Zważywszy na fakt, że każdy z nich bardziej specjalizuje się w walkach, to taki wynik w układach formalny możemy uznać za bardzo dobry wynik.

Sobota – ceremonia otwarcia i rozpoczęcie walk

W sobotę nastąpiła uroczysta ceremonia otwarcia. Zaczęło się od wprowadzenia na plansze przedstawicieli wszystkich uczestniczących państw z flagami. Potem były przemowy, wręczania statuetek, czyli standard. Ciekawy pokaz akrobatyczno-sztukowowalkowy zaprezentowali reprezentanci Etiopii. Całość zakończył niezwykły show. Był dym, muzyka, pokazy laserów oraz perkusiści.

Złoto Stefanii Kotowicz

W końcu doczekaliśmy się najważniejszego, czyli bitek. Na pierwszy ogień, ale też przepełniona ogniem, wyszła Stefania. Dzięki szczęśliwemu losowaniu znalazła się od razu w półfinale. Już na samym początku, w pierwszej akcji, z pomocą kombinacji yop-dollyo chagi rozbiła nos swojej przeciwniczki. Choć rywalka po interwencji medycznej stanęła jeszcze do walki, to Stefka ją mówiąc kolokwialnie „rozjechała”.
Chwilę potem przystąpiła do walki finałowej z inną Argentynką. Ta musiała już mieć miękkie nogi po tym, co zobaczyła, bo nasza zawodniczka od początku do końca kontrolowała przebieg walki i zdobyła w sędziów kilkupunktową przewagę, którą utrzymała do końca. W ten sposób po wielu latach KCT znów miało swoją Mistrzynię Świata w czarnych pasach.

Walki naszych zawodników

Potem zaczął się młyn. Wszyscy pozostali nasi zawodnicy walczyli niemal równolegle na czterech planszach na raz, przez co niektóre walki naszych były sekundowane nie przez trenera Mikołaja, a przez złapanych przy macie trenerów z innych krajów.
Dariusz Pazdan w pierwszej walce gładziutko pokonał Argentyńczyka. W drugiej próbował mu się postawić Urugwajczyk. Również nie dał on rady Darkowi. Po jego walce strona urugwajska wniosła protest, domagając się dyskwalifikacji naszego reprezentanta za rzekome kopnięcie leżącego przeciwnika po komendzie stop. Ostatecznie protest został wycofany, gdy okazało się, że trafienie zostało wyprowadzone tak szybko, że trafiło zanim przeciwnik zdążył osiągnąć pozycję horyzontalną.
Niestety ta nerwowa atmosfera przełożyła się na występ w ćwierćfinale. Choć Dariuszowi udało się doprowadzić do dogrywki w walce z Hiszpanem, to jednak w ostateczności musiał uznać wyższość późniejszego Wicemistrza Świata.
Michał Klimek stoczył w sobotę dwie walki z bardzo wymagającymi przeciwnikami. Najpierw pokonał Argentyńczyka, a w kolejnym pojedynku „rozklepał” rywala z Meksyku, awansując do niedzielnego półfinału.
Podobnym efektem zakończyły się obie walki Szymona Grzebyka. Zarówno pierwszemu rywalowi z Argentyny, jak i drugiemu z Meksyku nasz Szymon spuścił taki łomot, że będzie im się to jeszcze śniło po nocach.

Niedziela – półfinały i finały

W niedzielę półfinały rozpoczęły się niemal równocześnie. W pierwszym z nich Szymon stoczył bardzo zacięty bój z reprezentantem Rosji, wygranym po dogrywce.
Przez to do swojego półfinału Zocha przystąpiła bez swojego trenera. Pierwszą rundę nieznacznie przegrała, i choć w drugiej na moment udało jej się wyjść na prowadzenie, to niestety drobne błędy zdecydowały o porażce z Chilijką, późniejszą zwyciężczynią całej kategorii.
Michał Klimek trafił na bardzo niewygodnie, defensywnie walczącego reprezentanta Etiopii. Niestety ta taktyka pozwoliła mu zdobyć drobną przewagę, której Michał nie zdołał odrobić. Tak więc nasz zawodnik, podobnie jak wcześniej Zosia, zakończył rywalizację z brązowym medalem.

Finał i złoto Szymona Grzebyka

W finałowej walce Szymon Grzebyk zmierzył się z reprezentantem USA. Przeciwnik w poprzedniej walce wykazał się ultra defensywnym stylem, dlatego początek bardziej przypominał szachy niż taekwon-do.
Mimo że Amerykanin próbował zaskakiwać Szymona niespodziewanymi zmianami tempa i nieoczekiwanymi atakami, nasz zawodnik znakomicie czytał jego „grę”, odpowiednio kontując nogami oraz rękami z wyskoku. Pozwoliło mu to wygrać jednogłośnie i zdobyć upragniony tytuł Mistrza Świata.

Podsumowanie zawodów

Podsumowując Mistrzostwa należy przyznać, że poziom sportowy, mimo braku kilku reprezentacji europejskich i azjatyckich, stał na bardzo wysokim poziomie. Organizacyjnie również wszystko poszło sprawnie – na 8 matach grupa kilkudziesięciu sędziów przeprowadziła i dość sprawiedliwie oceniła wiele konkurencji indywidualnych i drużynowych, w tym również konkurencje dla osób z niepełnosprawnościami.
Łącznie na 15 krajów nasza 5-osobowa reprezentacja z wynikiem 2 złote i 2 brązowe medale uplasowała się na 9. miejscu. Z racji liczby startujących klasyfikację medalową wygrali gospodarze.

PODRÓŻ PO ARGENTYNIE

Po zawodach – zwiedzanie i treningi

Dzień po zawodach nasza ekipa udała się na dalsze zwiedzanie miasta, w tym dzielnicy Recoleta. Wieczorem trenerzy Mikołaj i Dariusz poprowadzili gościnnie trening w klubie Alianza Buenos Aires.
Ponieważ w samym 17-milionowym, wielkim Buenos zabrakło wrażeń dla naszych podróżników, udali się oni w kolejną podróż, jeszcze dalej na południe. Samolotem polecieli do El Calafate – miasta w Patagonii, w pokrytej stepem i lodowcami prowincji Santa Cruz. Tam spędzili 2 dni i 2 noce.

Patagonia – lodowiec Perito Moreno

Najważniejszym dniem była wycieczka do parku narodowego Los Glaciares. Tam, w Andach, znajduje się jeden z największych lodowców na świecie. Jego drobna część, Perito Moreno, o wielkości 1,5 raza większej niż powierzchnia Buenos Aires, schodzi do jeziora Lago Argentino.
Czoło tego jęzora stanowią gigantyczne lodowe skały, które rozciągają się na szerokość 5 km, a ich wysokość nad powierzchnią wody wynosi od 40 do 70 metrów. Mieliśmy okazję dwukrotnie zaobserwować proces cielenia się lodowca, czyli odłamywania się do wody olbrzymich fragmentów lodu.
Oprócz oglądania tego zjawiska ze stanowisk obserwacyjnych z brzegu, mieliśmy też frajdę zbliżyć się na odległość 300 metrów do czoła lodowca, pływając katamaranem.

Ostatnie dni i powrót do kraju

Na ostatnie dni znów przylecieliśmy do gorącego Buenos Aires. Znów zaplanowane mieliśmy treningi – najpierw w klubie Escorpio w znajdującym się w aglomeracji stolicy mieście Avellaneda. Tym razem nazajutrz nie było ważenia zawodników, więc mogliśmy po mocnym treningu udać się na pizzę.
Z kolei w sobotę pojechaliśmy do San Isidrio, gdzie na zaproszenie klubu Juche w bardzo ciekawej sali Shaolin Temple poprowadziliśmy wspólny trening dla czerwonych i czarnych pasów. Zaproszenie obejmowało nie tylko trening, ale również zorganizowane na naszą część asado – wspólnego grilla. Nasza ekipa miała okazję spróbować tego, z czego słynie Argentyna: chorizo, kiszki, kurczaka, żeberek oraz antrykotu z grilla, a także lokalnych napojów.
W dniu wyjazdu wszyscy zgodnie stwierdzili, że odpoczywać będziemy w samolocie, więc przed południem zwiedziliśmy Teatro Colon – wspaniały budynek operowy, posiadający najlepszą akustykę ze wszystkich oper na świecie i mogący pomieścić prawie 3 tysiące widzów.
Droga powrotna przebiegła nieco spokojniej. Już na lotnisku Ezeiza w Buenos Aires zasiedliśmy na pokładzie Boeinga 747 i po przesiadce we Frankfurcie po niecałej dobie znaleźliśmy się w Krakowie.